Biuletyn Informacji Publicznej
logo75
edytuj
Projekty UE

To był chop, jak mało kto. Długo się nie nacieszył wolnością emeryta. Przeżył siedemdziesiąt lat. Zmagał się z ciężką chorobą nowotworową. Nie dał jej rady. Spocznie (wtorek - 9 kwietnia, godz. 8:30) na cmentarzu przy ul. Maciejkowickiej 4 w Siemianowicach-Michałkowicach. 

Jan Strzoda, dla znajomych i przyjaciół po prostu: Jasiu, to był – jak śpiewał jego krajan z Michałkowic, też Jasiu, Kyks Skrzek – „chop, jak mało kto, z takim, by się w ogień szło”.

W Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Katowicach rozpoczął pracę 1 października 1999 r. I przepracował w nim – w ostatnich latach będąc starszym inspektorem w sekcji majątku i inwentaryzacji w centrali przy Powstańców 52 – dwie dekady. Pracował do 24 grudnia 2019 r.

Nie zamierzał stawać się od razu emerytem. Chciał jeszcze popracować w Firmie, którą znał, jak własną kieszeń, ale tak jako życie mu drogę wytyczyło, że stało się inaczej.

Może to dobrze, może źle. Jemu tylko to wiedzieć. Nie ulega wątpliwości, że przez te kilka lat mógł sobie do woli pograć na gitarze. Bo dopiero teraz wielu z Państwa, czytających ten nekrolog, dowie się, że Jasiu był utalentowanym gitarzystą.

Przede wszystkim jednak w pracy był, jak to się mawia, człowiekiem „do rany przyłóż”. Chopem gigantycznej, wręcz wzorcowej kultury i odnoszenia się do innych współpracowników. Choć byli tacy, którzy mu się tym nie odwzajemniali. Siła spokoju była z Świętej Pamięci, Jasia Strzody.

Teraz ma już wieczny spokój. Chociaż… może w jakiejś niebiańskiej kapeli daje czadu na elektrycznej gitarze?

Edytuj
WPR Katowice
Zobacz także
Dyspozytornie
Jednostki terenowe
Rejony
Kursy medyczne