Biuletyn Informacji Publicznej
logo75
edytuj
Projekty UE

Na śmierć Jezusa z Nazaretu można spoglądać z perspektywy religijnej, duchowej. Można także postrzegać ją z medycznego punktu widzenia. Religioznawca i jednocześnie kardiolog bydgoski prof. dr hab. n. med. Władysław Sinkiewicz wielokrotnie, w różnych mediach, opowiadał o tym, czym jest konanie ukrzyżowanego. Od razu nie umierał. Najszybciej nawet i po godzinie. A bywało, że i po trzech dniach!

Krzyżowania nie wynaleźli Rzymianie. Oni zapożyczyli ten rodzaj wykonywania wyroku śmierci od Fenicjan i Kartagińczyków. Ci zaś przejęli ten sposób uśmiercania od Persów. W Rzymie zaczęto go stosować w III w p.n.e. Nie stosowano jej wobec obywateli rzymskich, a wyłącznie wobec buntowników i bandytów najgorszego sortu.

Śmierć na krzyżu była straszna, nie tylko dlatego, że skazaniec umierał na krzyżu nawet do trzech dni. Również dlatego, że przez ukrzyżowanie okrywał się, w rozumieniu Rzymian, hańbą.

STOSOWANO TRZY RODZAJE KRZYŻA…
Ten, który dziś jest z nim najczęściej kojarzony nazywano „crux immissa seu capitata”. Nad poprzeczną belką (patibulum), do której przybijano ręce skazańca, wystawał jeszcze odcinek belki pionowej. Mocowano do niego tabliczki wyjaśniające, za co na tym krzyżu umiera skazany.

W użyciu był też krzyż w kształcie litery T – „crux commissa”. Na niektórych obrazach przedstawiających śmierć Jezusa, widać zbójców przybitych do takich krzyży.

I był stosowany także trzeci rodzaj tego narzędzia śmierci: „crux decussata”, określany też jako „andreana”, czyli krzyż św. Andrzeja. Nie ma zgodności co do tego, na którym krzyżu umarł Jezus, poza tym, że nie wyzionął ducha na „crux decussata”.

TERAZ PRZEJDŹMY OD HISTORII DO MEDYCYNY
Fizyczna męka Jezusa trwała 18 godzin. Od biczowania, przez drogę krzyżową, po ukrzyżowanie. Amerykański chirurg (należący do katolickiego stowarzyszenia lekarskiego) dr Timothy Millea w 2019 r. zbadał, czego doświadczył ten, który został uwieczniony na Całunie Turyńskim (dr Millea uważa, że był nim Jezus Chrystus, choć oficjalnie Stolica Apostolska nie prezentuje takiego stanowiska).

Chirurg, na podstawie relacji zawartych w Ewangeliach oraz analizy Całunu, ustalił, że najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci było wykrwawienie.

Ludzkie ciało zawiera około 5,6 l krwi. Utrata 40 proc. wiąże się z ryzykiem wstrząsu hipowolemicznego. A to jest co stan bezpośrednio zagrażający życiu. Dr Millea zwrócił uwagę, że człowiek owinięty tkaniną mierzył ok. 177,8 centymetrów i ważył niespełna 80 kg. Według tradycji Jezus miał być uderzony 39 razy, natomiast mężczyzna, którego odbicie jest na Całunie, miał blisko 400 ran, z których większość krwawiła, aż do śmierci ukrzyżowanego.

Prof. Władysław Sinkiewicz uważa, że ukrzyżowany najczęściej dusił się. Co nie wyklucza, że mógł też wykrwawiać się. Czas konania był uzależniony od tego, jak krzyżowano skazańca i od jego fizycznej kondycji. Jak było w przypadku, gdy skazańcem był Jezus Chrystus?

Po 400 batach (zakończonych ołowianymi lub kościanymi elementami) zasadniczo jakikolwiek człowiek nie powinien przeżyć. Człowiek z Całunu – przeżył, skoro został potem ukrzyżowany, bo tak miało być – to stwierdzenie oparte jest na religii, a nie na medycynie.

DLACZEGO KRZYŻOWANY MUSIAŁ PROSTOWAĆ NOGI?
Z medycznego punktu widzenia najwolniej, co nie znaczy, że najmniej boleśnie, umierało się, gdy pozycja na krzyżu umożliwiała oddychania. Najszybciej...

„Jeżeli jednak ofiara była powieszona za ręce wyciągnięte nad głową, śmierć mogła nastąpić w przeciągu niespełna godziny, zwłaszcza gdy nogi ofiary były tak przybite, że nie mogła ona użyć swych ramion do podniesienia ciała dla wydechu” – wskazywał prof. Sinkiewicz.

Skazany, by moc oddychać musiał wyprostować nogi, „regulaminowo” u krzyżowanego zgięte w kolanach. To wywoływało ogromny ból z uszkodzonych gwoździami nerwów w nadgarstkach i stopach. Z czasem skurcze mięśniowe powodowały, że takie prostowanie kolan stawało się niemożliwe. Skazaniec nie mógł oddychać. I następował koniec.

„Jezus zmarł stosunkowo szybko, w przedziale czasu od 3 do 6 godzin po ukrzyżowaniu. Fakt, że zwiesił głowę i skonał po głośnym okrzyku, może sugerować możliwość dodatkowej nagłej przyczyny zgonu. Taką najprostszą interpretacją może być pęknięcie serca. Aczkolwiek każdy z czynników, jak wstrząs pourazowy, pokrwotoczny, ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa, zawał serca czy groźne arytmie serca, mogły doprowadzić do szybkiego zgonu” – wyjaśniał PAP prof. Sinkiewicz.

Wskazują na to ewangelie, w których podano, że legionista przebił włócznią bok Jezusa i wówczas wylała się z rany „woda”. To płyn z opłucnej i z worka osierdziowego.

I na koniec wyjaśnienie jeszcze jednej kwestii. Też z medycznego punktu widzenia.

Otóż w sztuce przedstawia się Jezusa z dłońmi do patibulum. To niemożliwe, gwoździe wbite w tym miejscu, nie utrzymałyby ciężaru skazanego, odpadł by z krzyża. Owszem, ale... Niekoniecznie.

Po pierwsze: skazaniec mógł być przygwożdżony przez dłonie i były one obwiązane sznurem do belki.

Po drugie: gdyby był przybity przez tzw. szczeliny Destota, przestrzeń pomiędzy kośćmi nadgarstka. Wtedy skazaniec nie odpadłby z krzyża.

Człowiek z Całunu Turyńskiego właśnie w taki sposób został ukrzyżowany...

 

Edytuj
WPR Katowice
Zobacz także
Dyspozytornie
Jednostki terenowe
Rejony
Kursy medyczne