Po tym, jak od noża pijanego bandziora zginął (26 stycznia) 62-letni ratownik medyczny, to w pogotowiach ratunkowych już się organizuje (albo będzie się organizowało) szkolenia z samoobrony. A może ratownicy powinni być wyposażeni, niczym medycy na froncie, w specjalną odzież ochronną? Potrzebne to? A może na coś innego należałoby zwrócić uwagę?
Lepiej coś wiedzieć, niż nic nie wiedzieć. Tym jednak, którzy uważają, że po kursie z samoobrony ratownik medyczny (o ile wcześniej nie trenował któregoś ze sportów walki) da sobie radę z każdym napastnikiem, to należy powiedzieć, że raczej mylą się. By nabyć tzw. pamięć mięśniową i opanować techniki obrony nie wystarczy uczestniczyć w nawet i kilkudniowym kursie. To się opanowuje po treningach. Kilka dni w w tygodni i przez lata.
Gdyby łatwo było opanować nawet podstawy samoobrony (nie wspominając już bardziej zaawansowanych etapach), to nie trzeba byłoby przelewać litrów potów na morderczych treningach. Wystarczyłoby obejrzeć serię filmików na YT. I już byłoby się mistrzem systemy, kravmagi czy innego judo. Tak to, niestety, nie działa.
Czy to znaczy, że takie szybkie szkolenia są bezwartościowe?
Skądże znowu. Przez kilka dni nawet najlepszy mistrz nie nauczy adepta 10 proc. wszystkich technik, które, jak to mówi się, „mogą się przydać”. Wystarczy, że nauczy ich dwóch, trzech technik. Takich, które sami mogą ćwiczyć i doskonaląc się w nich. „Na wszelki wypadek”.
Nie tyle krytycznie, co z pewną dozą sceptycyzmu, można spojrzeć na zapewnienia Ministerstwa Zdrowia o tym, że każdy ratownik medyczny będzie miał kamizelkę ochronną. Pytanie brzmi: kto za to zapłaci? Pogotowia?
Należy założyć, że zwolennicy wyposażenia ratowników w kamizelki mieli na myśli te „nożoodporne”, a nie „kuloodporne”. Bowiem często laikom wydaje się, że kamizelki miękkie SBA (Soft Body Armor) ochronią przed nożem. Ochronią przed pociskiem pistoletowym, ale ostrze noża przejdzie przez SBA, jak przez masło.
Nawet jak mieli na myśli kamizelki kuloodporne HBA (Hard Body Armor), czyli – jak nazwa wskazuje – twarde, to nie jest to sprzęt dla ratowników. Jest za ciężki. Kompletna HBA ze stalowymi wkładami waży od ok. 8 kg do 15 kg (1,5 - 3 kg waży SBA). Owszem chronią przed białą bronią w 100 proc., ale… Widać jakie mają wady.
Skoro ze względów praktycznych (finansowych również) nie można używać do ochrony przez białą bronią HAB, to co miałby na siebie założyć ratownik medyczny?
Jest trzeci typ, jak to fachowo nazywa się, odzieży ochronnej kamizelki „stab-resistant” (SR). Wykonane są z tego co SBA, z tym że warstwy kevlaru lub innej tego rodzaju materii są układane lub plecione w sposób zwiększający odporność struktury materiału na przebicia. Mogą zawierać dodatkowe materiały kompozytowe lub metalowe. Taka kamizelka waży od 2 do 3 kg i rzecz jasna jest podwójnego przeznaczenia, bo chroni także przed pociskami pistoletowymi.
Jest jeszcze jeden problem. Finansowy. To nie są tanie rzeczy. Kamizelka PGD-Ultra 3 w 1 (odłamkoodporna, dźgnięcioodporna i zapewniająca redukcję urazów od ostrych przedmiotów) kosztuje 2800 zł. Jeśli ratownik ma mieć taką ochronę korpusu, to głowę też powinien mieć chronioną przed uderzeniami butelkami, młotkami, gazrurkami itd. Tak hełm balistyczny MICH PGD kosztuje niewiele mniej od PGD-Ultra 3 w 1.
Większość kamizelek nożoodpornych po przyjęciu uderzenia nożem powinna być dokładnie sprawdzona pod kątem uszkodzeń. W przypadku widocznych przecięć lub osłabienia struktury zazwyczaj zaleca się wymianę kamizelki lub jej wkładów ochronnych…
Czy ratownik medyczny ma mieć odzież ochronną niczym frontowy żołnierz? A może tych bandytów, którzy podnoszą na nich ręce, bez znaczenia, co w nich mają, nie należy traktować w sądach ulgowo?
Bo jeśli agresor rozbije głowę policjantowi, to najpewniej dostanie skierowanie do więzieniach w charakterze skazanego. Jeśli agresor rozbije głowę ratownikowi medycznemu, to najpewniej nie dostanie skierowania do więzieniach w charakterze skazanego. I tak pobłażliwość lepiej chroni bandziorów niż kamizelki nożoodporne chroniłby ratowników...