Dziś trudno sobie wyobrazić, że medycyna ratunkowa mogłaby bez niego istnieć. Defibrylator. Użyty w ciągu trzech minut od utraty przytomności, będącego skutkiem ciężkich zaburzeń pracy serca, ratuje życie w 75 proc. przypadków. Przyjrzyjmy się historii tego urządzenia...
U jej zarania defibrylator (AED) był duży (ważył 110 kg) i do jego obsługi potrzebna była spora wiedza. Teraz zewnętrzny DF, których coraz więcej jest w publicznych miejscach, obsłuży każdy, kto słyszy. Automat instruuje krok po krok co trzeba robić, by skutecznie użyć AED.
I aż trudno uwierzyć, że to co dziś ratuje życie jeszcze w końcu XIX w miało nieco inne zastosowanie. Nie wdając się w techniczne szczegóły, przypomnijmy – gdyby ktoś zapomniał – że AED pobudza serce do pracy prądem. Używano go do... uśmiercania bezpańskich psów. I jak podaje jeden z producentów tych urządzeń, w 1899 r. całkiem przypadkowo odkryto, że działając na organizm żywy prądem można osiągnąć odwrotny efekt – uratować zwierzę, któremu serce przestaje bić.
Sporo czasu musiało upłynąć, by defibrylacji (zastosowanie impulsu elektrycznego prądu stałego o określonej energii poprzez powierzchnię klatki piersiowej lub bezpośrednio na mięsień serca, w celu wygaszenia najpoważniejszych zaburzeń rytmu serca – migotania komór oraz częstoskurczu komorowego) poddać nie psa, świnię czy inne zwierzę, ale człowieka.
Przełomowe zastosowanie defibrylatora
I nastąpiło to w 1947 r. Dwa wstrząsy (z prymitywnego i prototypowego AED) zaaplikowane 14-letniemu pacjentowi pobudziły jego serce do pracy, czyli do życia. To dało asumpt do prac nad skonstruowaniem urządzenia z prawdziwego zdarzenia. Po tym zdarzeniu rozpoczęły się badania i prace mające na celu opracowanie wynalazku ratującego ludzkie serca.
Aż do roku 1973 AED był urządzeniem stacjonarnym. Naukowcy stopniowo zmniejszali jego gabaryty. Ze 110 kg do 44. Potem z 44 kg do 15. Aż w 1981 r. udało się skonstruować urządzenie ważące 7,5 kg. Dziś to zdecydowanie za duża waga jednostkowa (kieszonkowe ważą mniej niż pół kilograma!). Wówczas był to sukces na miarę epokową.
A to dlatego, że AED mógł być wreszcie konstrukcją mobilną. Ściślej rzecz biorąc taką, którą mogła przenieść jedna osoba (DF kilkudziesięciokilogramowe też był mobilne, tylko tę mobilność zapewniał co najmniej 2 osoby). Można powiedzieć, że dało to asumpt do dalszych prac nad skonstruowaniem automatycznego defibrylatora zewnętrznego, zwanego także defibrylatorem AED (Automated External Defibrillator).
Paręnaście lat minęło nim AED były już na tyle niezawodne i proste w użyciu nawet przez osobę nie mającą medycznych kwalifikacji, by zrodziła się koncepcja ich publicznego udostępnienia. Stało się to w 1990 r. Musiało jednak minąć 11 lat, by pomysł można było urzeczywistnić.
Teraz jest dostępny w miejscach publicznych
Idea była prosta: DF AED mają być dostępne w centrach handlowych, na lotniskach, szkołach itd. Słowem wszędzie tam, gdzie jest dużo ludzi. W roku 2000 zrodziła się ta idea. Uznano, że urządzenia powinny znajdować się wszędzie tam, gdzie nagłe zatrzymanie krążenia wystąpiło przynajmniej raz w ciągu ostatnich 5 lat. Rok później w użytku publicznym debiutuje AED Samaritan PAD (wyprodukowanym przez amerykańską firmę HeartSine, pioniera mobilnych DF).
Dlaczego w miejscach publicznych? To wydaje się oczywiste, ale rozwińmy odpowiedź.
W takich miejscach potencjalnie rzecz biorąc istnieje duże zagrożenie, większe niż w gdzie indziej, zagrożenie zatrzymaniem pracy serca. Wówczas trzeba przystąpić, nie czekając do przyjazdu karetki pogotowia ratunkowego,do resuscytacji krążeniowo-oddechowej.
Pamiętać trzeba, że wskutek niedotlenienia mózg przestaje funkcjonować już po czterech minutach. Gdy zespól ratownictwa medycznego przyjdzie do pacjenta po 10 minutach od wezwania, to może przywrócić pracę serca, ale nie mózgu. I dlatego zastosowanie defibrylatora AED zdecydowanie zwiększa szanse przeżycia osoby, u której doszło do zatrzymania krążenia.
Nie wolno bać się ratować komuś życia
Defibrylatory AED umieszczane są w widocznych miejscach w specjalnych gablotach. Wystarczy zbić w nich szybę, wyjąć urządzenie, włączyć je i przystąpić do akcji. AED będzie wydawało obsługującemu polecenie głosowe. Wystarczy je tylko wykonywać, by uratować komuś życie. Nie ma się czego obawiać
Nagłe zatrzymanie krążenia jest główną przyczyną śmierci w Europie i (w zależności od przyjętej definicji) jest rozpoznawane u 350 000–700 000 osób rocznie. Tych zgonów może być mniej, nie tylko za przyczyną zdrowego trybu życia. Także dzięki zastosowaniu AED. Stąd też szeroka popularyzacja w Polsce programów powszechnego dostępu do defibrylacji... To już jest jednak temat na inną okazję.