Jerzy Posledni
DLA RATOWNIKÓW DLA PACJENTÓW | 8 listopada 2017
Fot.: Andrzej Bęben
Wszyscy ratownicy o tym wiedzą oraz niektórzy pacjenci. Choć ratownik medyczny w świetle prawa jest funkcjonariuszem publicznym i za naruszenie jego nietykalności można pójść na 3 lata za kratki, to ta nietykalność jest często naruszana. Jak rozpoznać potencjalne zagrożenie, jak mu przeciwdziałać? To temat szkoleń prowadzonych przez policyjnych ekspertów i Szkołę Ratownictwa Medycznego Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego.
Ekspertem jest podinspektor Adam Strzebińczyk z Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. W sali wykładowej w budynku przy Powstańców 52 pół setki kursantów, członków Zespołów Ratownictwa Medycznego. Co robić, by podczas interwencji zapewnić sobie bezpieczeństwo osobiste? Jak rozpoznać zagrożenie ze strony pacjenta lub świadka? Jak zachować się w sytuacji, gdy agresywny pacjent może zagrażać zdrowiu lub nawet życiu ratowników niosących pomoc? Co warto wiedzieć o zagrożeniu terrorystycznym? Czy, czym i jak może bronić się atakowany ratownik? To jedne z wielu kwestii poruszonych podczas szkolenia.
– Każdy atak na ratownika trzeba zgłaszać na policję. Nie ma naszego przyzwolenia na tolerowanie agresji fizycznej wobec pracowników naszego Pogotowia – przypominał przed zajęciami Artur Borowicz, dyrektor WPR w Katowicach.
Przypomnijmy, że agresja werbalna nieodpowiedzialnych pacjentów (mających w tzw. głębokim poważaniu fakt, że uderzyć ratownika medycznego to jest to samo, co uderzyć policjanta) jest już wpisana w codzienność pracy. Niestety, następny etap agresji – agresja fizyczna nie jest już taki rzadki, jak mogłoby się wydawać niezorientowanym.
– A bo to raz rzucali we mnie butami już na wejściu do mieszkania pacjenta? Lekkimi przedmiotami rzucali, kiedyś mogą użyć czegoś cięższego od papucia – przewiduje ratownik, którego postawna postura wcale nie chroni przed atakiem ze strony furiatów, psychicznych, spitych gorzałą, albo naćpanych (najczęściej) dopalaczami.
Oto przykład z życia wzięty. Z końcem września agresywny pacjent poturbował załogę karetki ze Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gliwicach, zniszczył drogi tablet, uciekł z ambulansu. Pacjent skopał ratowniczkę, a usiłującego go ująć ratownika skutecznie znokautował. Takie zdarzenia, z natury rzeczy, są głośne i komentowane. A ile jest takich, pozornie błahych”, w których nie doszło do ataku na ratowników, choć pacjent – lub ktoś z jego otoczenia – wymachiwał siekierą?
To jest praca, to nie jest gra
Podinspektor Adam Strzebińczyk rozpoczyna szkolenie:
– W sytuacjach kryzysowych mózg pracuje inaczej. U jednych skutkuje to pobudzeniem do działania, u innych odwrotnie. Chodzi o to, by w sytuacji, gdy groźba utraty zdrowia lub życia jest realna zneutralizować takie zagrożenia używając technik odpowiednich do sytuacji. Pamiętajcie, wasza praca to nie jest gra strategiczna. W pracy trupem jest się tylko raz. Pracujecie z klientami napiętymi emocjonalnie, nie potraficie czytać w ich myślach, musicie mieć się na baczności, bo ludzie są coraz bardziej agresywni...
Ratownicy medyczni muszą czuć się bezpiecznie i skupiać się na pomocy pacjentowi, a nie na tym, czy za chwilę nie zostaną uderzeni w twarz – uważają zarządzający pogotowiami ratunkowymi. Eksperci nie podzielają w pełni takich opinii. Ratownicy również. I jedni i drudzy wiedzą, że w pewnych sytuacjach i miejscach muszą zachować szczególną ostrożność i myśleć nie tylko o tym, jak pomóc pacjentowi...
„Nie możemy dłużej tolerować sytuacji kiedy odpowiedzią na nasze poświęcenie i profesjonalizm jest agresja, opluwanie i brak szacunku! Już w studium zawodowym, a później na studiach uczyli mnie, że bezpieczeństwo ratownika jest nadrzędne, że to podstawa, że jeśli jest niebezpiecznie to nie wchodź, uciekaj, powiadom dyspozytora, powiadom policję...” - głosi na stronie internetowej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy Krzysztof Wiśniewski, kierownik Działu Usług Medycznych i Szkoleń.
Czasem jednak nie da się uciec przed agresorem. I co wtedy?
Nie wolno dać się sprowokować
Ekspert tłumaczy, że oznaki agresji zazwyczaj determinuje płeć. Kobieta wtedy dużo mówi. Mężczyzna – odwrotnie, nabiera wody w usta. I gdy ratownik przeczuwa, że to nie są grzeczni ludzie, szanujący prawo i status funkcjonariusza publicznego, to przede wszystkim musi dążyć do rozładowania napięcia, jeśli tylko – z różnych przyczyn – może się wycofać. Kobiecie należy dać się wygadać i nie przerywać, a z milczącym facetem trzeba wejść w dialog i skłonić go do rozmowy. Proste? Teoretycznie tak.
Podinspektor radzi, by do pracy na stałe wprowadzić kilka zasad.
• Wchodzisz z pomocą do miejsca, w którym możesz spotkać się nie tylko z werbalną agresją, zapamiętaj, jak to miejsce szybko opuścić, dbaj o to, by drzwi nie był zamknięte na klucz.
• Pamiętaj, by mieć gotowy do użycia telefon komórkowy lub inne narzędzie do komunikacji.
• Jeśli udzielasz pomocy, staraj się tego nie czynić w kuchni. Tam jest dużo niebezpiecznych przedmiotów.
• Gdy udzielasz pomocy, to za plecami możesz mieć tylko swojego partnera.
• Gdy jesteś obrażany słownie, nie daj się wyprowadzić z równowagi, niech się klient wygada. Wdanie się w słowne pojedynki może wyzwolić agresję u twego klienta, szczególnie jeśli jest on pod wpływem środków odurzających.
– Gdy doszło już do agresji werbalnej, należy mieć się na baczności o obserwować takiego osobnika. Patrzymy mu w oczy i jednocześnie na oku mamy jego ręce. Trzymamy dystans wobec agresora, co najmniej na odległość wyciągniętej ręki. Ustawiamy się na drodze ewentualnej ucieczki...
Ostateczność: obrona własna
Gdy na nic się zdały opanowanie, spokojny głos, techniki negocjacyjne i agresor przechodzi od bluzgów do czynów, to czy ratownik ma prawo się przed tym bronić? I czym może bronić się?
Tu niezorientowanym wyjaśnijmy, że ratownik medyczny, choć jest takim samym funkcjonariuszem publicznym jak policjant, to ma ograniczone prawo do stosowania podczas wykonywania swej pracy tzw. środków przymusu bezpośredniego.
Wyjaśnia (w Serwisie Prawo i Zdrowie) Katarzyna Lenczowska-Soboń, prokurator Prokuratury Rejonowej Lublin Północ w Lublinie:
„Kwestie dotyczące możliwości zastosowania przymusu bezpośredniego zostały uregulowane w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego oraz w rozporządzeniu ministra zdrowia z 28 czerwca 2012 roku w sprawie sposobu stosowania i dokumentowania zastosowania przymusu bezpośredniego oraz dokonywania oceny zasadności jego stosowania. Zgodnie z nowelizacją powołanej powyżej ustawy, do grona osób uprawnionych do stosowania przymusu bezpośredniego dołączyli również ratownicy medyczni (…).
(…) Ratownik medyczny musi ocenić, czy stan zdrowia pacjenta uzasadnia stosowanie przymusu bezpośredniego. Zastosowanie przymusu bezpośredniego może mieć miejsce wobec osoby, która cierpi na zaburzenia psychiczne. Zgodnie z art. 3 pkt 1 u.o.z.p., zastosowanie przymusu bezpośredniego może mieć miejsce wobec osoby:
• chorej psychicznie (wykazującej zaburzenia psychotyczne);
• upośledzonej umysłowo;
• wykazującej inne zakłócenia czynności psychicznych, które zgodnie ze stanem wiedzy medycznej zaliczane są do zaburzeń psychicznych, a osoba ta wymaga świadczeń zdrowotnych lub innych form pomocy i opieki niezbędnych do życia w środowisku rodzinnym lub społecznym...”.
Tyle prawnik. A co ma do powiedzenia w tej materii policyjny ekspert? Jeśli jest się atakowanym, to można bronić się. Istnieje pojęcie obrony koniecznej. Nie popełnia przestępstwa, kto działa w obronie koniecznej, odpierając bezpośredni bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro własne lub innej osoby. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet od kary uwolnić. Tyle mówi prawo.
– Można się bronić czymkolwiek dla odparcia zagrożenia swego lub czyjegoś zdrowia lub życia. Jeśli ratownik jest atakowany nożem, to do obrony może użyć, na przykład, krzesła. Ale gdy tym krzesłem już odeprze atak, a napastnik zacznie uciekać, to nie można go gonić i bić krzesłem po głowie, aż agresorowi pęknie czaszka. To będzie przekroczenie obrony koniecznej – uważa podinsp. Strzebińczyk.
I co dalej, zmienić ustawę?
W środowisku ratowniczym nie są rzadkie opinie, z których wynika, że ratownicy powinni być standardowo wyposażeni w środki obrony, np. w miotacze gazowe lub paralizatory. Policjanci podzielają taki pogląd. Wymagałoby to znowelizowania ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. A jeśli już do tego miałoby dojść, to warto byłoby zastanowić się nad importem sprawdzonych rozwiązań z ustawodawstwa innych państw. Do przemyślenia wydaje się procedura stosowana w Wielkiej Brytanii wobec agresywnych pacjentów. Jeśli zdarzyło się, że X był agresywny wobec ratowników, to trafia do bazy danych. Jeśli do tego miejsca trzeba jechać z pomocą, to jedzie się wyłącznie z policyjną obstawą. U nas jest tak, że czasem ratownikom towarzyszy policyjne wsparcie...
31 maja 2023
31 maja 2023
29 maja 2023