My na ogół nie ratujemy ludziom życia. Zajmujemy się protezowaniem ochrony zdrowia. Jeździmy do pacjentów, do których nie chce przyjechać lekarz rodzinny, dla których zabrakło numerka w przychodni albo którym pielęgniarka w nocnej pomocy lekarskiej podpowiedziała, co powiedzieć dyspozytorowi, żeby ściągnąć pogotowie...
To cytat z rozmowy Anity Karwowskiej z Adamem Piechnikiem, ratownikiem medycznym z kilkunastoletnim stażem opublikowanej na łamach piątkowej (14 września 2018 r.) „Gazety Wyborczej”. W obszernej rozmowie ratownik dzieli się spostrzeżeniami z dziennikarką. Czy są one obiektywne, czy subiektywne? To kwestia indywidualnej oceny.
– Mamy taki żart środowiskowy: gdy ekipa wraca do stacji, koledzy witają ją pytaniem: „kolejne życie uratowane?”. A wiadomo, że to żadna taka akcja, bo pojechali podać leki, obniżyć ciśnienie itp. To budzi frustrację. Doszedłem do momentu, że potrafiłem drzeć się na pacjentów, że wzywają nas do sprawy, którą powinien załatwić lekarz z przychodni. Po każdej takiej konfliktowej sytuacji czułem się źle – zwierza się Adam Piechnik.
Rozmówca „Wyborczej” uważa, że „problemami, w których trzeba być wyrozumiałym i cierpliwym, powinien zajmować się lekarz rodzinny. A ratownik powinien być tam, gdzie nie ma czasu na pierdolety, czyli w stanach zagrożenia życia”. Polecamy tę, momentami ostrą w wydźwięku, rozmowę.
Czytaj cała rozmową „Ratownicy wołają: Ratunku! I pytają, ile warta jest praca w karetce?”.
20 lutego 2019
20 lutego 2019
19 lutego 2019
18 lutego 2019
18 lutego 2019
14 lutego 2019